dlaczego przełożeni nie delegują?

Dlaczego przełożeni nie delegują?

O delegowaniu napisano już wiele i chyba każda osoba zarządzająca pracą zespołu ma świadomość konsekwencji braku skutecznego delegowania i to na kilku poziomach:

Samego szefa: przepracowanie, niewystarczająca ilość czasu i energii na zajęcie się kwestiami strategicznymi

Firmy: niewystarczająco szybki rozwój, „niedowożenie” celów strategicznych, utrwalanie niepożądanej kultury pracy. 

Pracownika: brak możliwości rozwoju (co często bywa dość wygodne!), niższy poziom decyzyjności, poczucie „pracy na taśmie produkcyjnej”

Wyżej wymienione to jedynie przykłady konsekwencji efektywnego delegowania. 

Dlaczego więc, skoro świadomość ceny wynikającej z nieskutecznego delegowania jest stosunkowo wysoka, tak niewielu menedżerów, liderów czy kierowników nie poświęca tematowi wystarczającej uwagi na co dzień. 

Oto kilka powodów, które są źródłem problemu:

  1. Brak umiejętności delegowania. „A cóż to za problem? Przecież to jest proste! Mówisz człowiekowi, co ma zrobić, a on ma to robić.” Tylko, CZY robi i JAK to robi? Umiejętność delegowania jest jedną z najważniejszych kompetencji menedżera i przy odpowiedniej motywacji, każdy może ją opanować. Rozmowa delegująca ma swoją strukturę, której opanowanie jest stosunkowo proste. 
  2. „Brak czasu na delegowanie”. W mojej pracy szkoleniowej i coachingowej wciąż spotykam się z przełożonymi, którzy tłumaczą się brakiem czasu. Są zbyt zajęci, samo tłumaczenie zajmie dłużej niż zrobienie tego samemu. Do tego, jakość wykonania oddelegowania zadania pozostawia wiele do życzenia. „Oddelegowałam parę razy i później skończyło się to dla mnie siedzeniem po godzinach i robieniem od nowa. Także dziękuję bardzo, delegowaniu mówię NIE.”
  3. Brak świadomości konsekwencji delegowania. W tak zwanym „idealnym świecie” menedżerowie skupiają się na kwestiach najważniejszych. W rzeczywistości wielu firm – zarówno tych małych jak i ogromnych – kierownik uzasadnia swoją wartość „dowożeniem” (czytaj: realizacją). Kierownicy są tak zaangażowani w działania operacyjne, że nie znajdują przestrzeni na myślenie o konsekwencjach. 
  4. Budowanie autorytetu przełożonego na wiedzy fachowej, nie zarządzaniu zespołem. Są branże, w których szczególnie trudno budować autorytet bez dogłębnej znajomości branży. Z mojego doświadczenia bycie na bieżąco z aktualnościami w branży i wykonywanie działań operacyjnych to dwie różne rzeczy. 
  5. Brak wiary w umiejętności pracowników a także niewystarczająca wiedza na temat ich aktualnego poziomu kompetencji. Menedżer „zajęty bieżączką”, „konkretami” skupia się na rzeczach pilnych, terminach,  nie rzeczach ważnych, ale nie aż tak pilnych.  Stąd bardzo często ma dość ogólny obraz poziomu kompetencji swoich ludzi. 

A jak wygląda delegowanie w Twojej Firmie?

Skąd wiesz, że jest efektywne? 

Co można zrobić, aby delegowanie było jeszcze skuteczniejsze?

Szkolenia nic nie dają

Szkolenia nic nie dają

To moje ulubione stwierdzenie, od którego zaczynam chyba każdy warsztat, który prowadzę. Jeśli jestem u Klienta któryś raz z rzędu, wzmacniam przekaz mówiąc „Jak już wam ostatnio mówiłem, szkolenia nic nie dają.”

No może, nie że nic. Ale bardzo niewiele. Oczywiście zdanie to jest prawdziwe, gdy ze szkolenia niewiele wynika – to znaczy, gdy uczestnicy nie wychodzą z sali (lub ostatnio z sesji zdalnej) bez konkretnego planu wdrożeniowego – jasno określonych działań, które podejmą w wyniku udziału w szkoleniu. 

Mimo wysokiej wiedzy ogólnej na temat rozwoju, setek artykułów na temat rozwoju, pojawiających się teorii – jak 70-20-10, rzeczywisty przyrost kompetencji jest wciąż znacznie niższy, niż mógłby być. 

Szkolenie da ci tyle, ile sama postanowisz sobie dać. Rozwój jest wyborem, nie przymusem. Rozwój nie jest łatwy – wiąże się z kwestionowaniem statusu quo, zmianą zachowań i postaw. Immanentnym aspektem rozwoju jest również ryzyko popełniania błędu lub błędów, na co zazwyczaj organizacje nie są gotowe. „Jak to błąd?” „Błędy są bardzo kosztowne i nie ma na nie u nas miejsca”. 

Aby rozwój był procesem, świadomą inwestycją w podniesienie poziomu kompetencji pracownika, a zarazem zwiększeniem efektywności na poziomie firmy wymaga wysiłku – samego pracownika, przełożonego i całej firmy. 

Często mam wrażenie (graniczące z pewnością), że firmy starają się „załatwić” temat rozwoju pracowników wysyłając ich na szkolenie. A później, gdy oczekiwana zmiana nie następuje, uznają szkolenie za mało efektywne i szukają innej firmy szkoleniowej, która przeszkoli pracowników. Uczestnicy na to „Znowu? Przecież już byliśmy na takim szkoleniu…” Czasem wtóruje im przełożony: „No ale moi ludzi już są przeszkoleni. Jeśli nie widać efektu – albo coś było nie w porządku z samym szkoleniem, trenerem, albo moi ludzie są po prostu niereformowalni. I znów wszystko na mojej głowie…”

Czyją odpowiedzialnością jest rozwój?

– działu HR?

– szefa?

– pracowników?

– firmy szkoleniowej?

– a może firmy i statusu, jaki rozwój w niej ma (wciąż często udział w szkoleniu jest postrzegany jako marnowanie cennego czasu, który pracownicy mogliby przeznaczyć na pracę…)

A jakie Twoja Firma ma podejście do rozwoju?

Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że szkolenia nic (lub niewiele) dają?